Zakłady karne – niezwykli ludzie, Boże błogosławieństwa, alkoholicy, tragedie, miłość i szczęście – z tym wszystkim spotkałem się  w 2015 roku… Postaram się kilka z tych terminów wyjaśnić, ale zanim przejdę do szczegółów chcę Wam powiedzieć, że to był dobry rok. Dobry dlatego, że gdy porównuję go do 2014, to z całym spokojem mogę powiedzieć, że więcej wiem, więcej mam przyjaciół, więcej się nauczyłem. Porównuję swój 2015 do swojego 2014 – wtedy to ma sens. Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłeś, to zrób to właśnie w taki sposób. Ważne są Twoje osiagnięcia, Twój rozwój, Twoje porażki, Twoje łzy i Twój śmiech. Bo to Twoje życie. Jeżeli pokochasz siebie i zaakceptujesz w całości dopiero wtedy będziesz mógł dawać siebie innym….
Zakłady karne to miejsca, w których jestem bardzo często. Lubię tam być – wiecie, tam jest prawda. Spotykam się z osadzonymi, którzy mają bardzo różne wyroki, a że zwykle trafiam do recydywistów, to i spotkania są niezwykłe.  Kiedy jestem tam z nimi, widzę ludzi w różnym wieku – od nastolatków do sześćdziesięcio- i więcej „latków”.  Ciekawe jest to, że oni tam przestrzegają określonych zasad ustalonych przez siebie. Mają takie wewnętrzne, własne prawo i przestrzegają go. Na woloności bywało różnie. Rozmawiałem z pewnym meżczyzną i ta rozmowa wywarła na mnie ogromne wrażenie. Facet bardzo zakochany w swojej córce. Kiedy go spytałem czy ją kocha, odpowiedział, że spaliłby dla niej cały świat. Mówił prawdę. Mówił też prawdę kiedy wyznał, że boi się wyjść na wolność. Kiedy zaczynał ten temat powiedział:

Wiesz Andrzej, to miejsce w którym jesteśmy, nie pozwala na pokazywanie słabości…

Kiedy się spytałem dlaczego się boi wyjść, odpowiedział, że się wstydzi, że nie wie jak sobie ma tam poradzić. I wiecie co? Takich jak on jest wielu. Boją się wyjść poza mury, bo tam jest inne życie – społeczeństwo zwykle nie zadowala się tym, że oni już swoje wyroki odsiedzieli. Społeczeństwo skazuje ich na odrzucenie.
Kiedy się z nimi spotykam – czasami na świetlicy, czasami na sali, a czasami w celach – patrzę na nich jak na normalnych ludzi i wierzę, że takimi są i mogą to udowodnić na wolności (znam takich). Lubię ten czas z nimi, bo tam nie ma miejsca na fałsz czy też udawanie. Pamiętam kiedy wchodziłem na oddział w jednym z więzień. Stojący przy celi „skazaniec” ukłonił mi się, ale kiedy chciałem podać mu rękę, odsunął się – w końcu widział mnie pierwszy raz. On nie udawał. On po prostu grypsował… a ta grupa nie podaje ręki cywilom, tym bardziej sobie nieznanym. Na podanie ręki w ich rzeczywistości trzeba sobie zasłużyć. Wiem, bo z wieloma recydywistami podajemy sobie ręce, a z niektórymi nawet robię ,,misia“. 🙂 To niezwykłe, kiedy dorosły facet pokazuje mi zdjęcie syna, a gdy o nim mówi widać w jego oczach miłość. To niesamowite, kiedy spotykam tam ludzi, którzy mówią o Bogu, mówią, że Jezus Chrystus jest ich Panem i dzięki niemu ich życie się zmienia. A ja to wszystko widzę. Poznaję ich historie i jestem tam dla nich, bo wierzę, że jeżeli chociaż kliku z nich dzięki naszym spotkaniom zmieni swoje życie, to będzie to dobre dla wszystkich. A to znaczy, że mój czy Twój syn lub córka będą bezpieczniejsi.
Więźniowie to jedna strona medalu. Druga to ich bliscy. Nie wiem czy kiedykolwiek czekaliście na widzenie ze skazanym. Ja widzę to często… Kiedy jestem w poczekalni, widzę atrakcyjne młode kobiety, matki z dziećmi, ojców i matki skazanych.  Obserwuję i widzę na ich twarzach smutek i miłość. Widzę wiarę i poświęcenie. Przychodzą bo po drugiej stronie muru jest ktoś, kto czeka na ten czas. A ja wiem, że często Ci, którzy czekają są jedynymi wierzącymi, że za jakiś czas ich życie może być udane… i tę wiarę dają skazanym.
A teraz przenieśmy to na naszą rzeczywistość. Jesteśmy na wolności, ale czy jesteśmy wolni ? Kiedy tę wolność tracimy, a kiedy ją odzyskujemy ? Czy potrafimy kochać tak naprawdę do samego końca ? Czy my potrzebujemy miłości i zainteresowania , czy też nie? Jakie mamy lęki i przed czym uciekamy ? O czym marzymy i za czym gonimy?
Mógłbym takich pytań postawić jeszcze wiele, ale o co bym pytał przy kolejnych wpisach. 🙂
Piszę o tym, bo ja znalazłem odpowiedzi na te pytania. Piszę też o tym, bo jestem DDA czyli „dorosłym dzieckiem alkoholika”, którego ojciec wiele lat przesiedział w zakładzie karnym. Teraz jest wolnym  człowiekiem, który od 20 lat nie pije.
Piszę o tym bo wiem, że każdy z nas potrzebuje innej osoby. Wielu z nas pewnie ma w swoim otoczeniu osoby, które gdzieś zbłądziły. Piszę, bo wiem, że nikt nie rodzi się kurwą, mordercą czy złodziejem. Tak samo, jak nikt nie rodzi się olimpijczykiem, policjantem czy lekarzem. Tym wszystkim się stajemy. A to znaczy, że możemy też stać się kimś innym – jeżeli tylko tego chcemy.
Bardzo cenię sobie Wasze uwagi więc piszcie, komentujcie, udostępniajcie.
Serdecznie pozdrawiam,
Andrzej Cichocki